13 października 2008

Na zawsze w mojej pamięci

Czasami przychodzi taki dzień, kiedy pupil choruje, idziemy do weterynarza i słyszymy że nie ma ratunku, że trzeba czekać aż guz zacznie przeszkadzać myszy w normalnych czynnościach i że trzeba będzie uśpić. To spotkało mnie, a raczej moje myszki. Matkę i córkę, Attractę i jej mamę Budzika. Poszłam, już nic nie dało się zrobić, skróciłam im cierpienia.

Budzik  

W domu potocznie zwana również "Mamuchą", dała mi wspaniały miot, opiekowała się nim i dzielnie znosiła to, że codziennie oglądałam jej pociechy. Pewnego dnia zaczęła mieć problem z oczkiem, chodziłyśmy do weterynarza, wypróbowałyśmy wszelkie metody leczenia, wszystko na nic. Potem kolejny problem - nowotwór na szyi. Nie było sensu leczyć, nie było możliwości ,wiek to również utrudniał. Okazało się, że choroba oka była spowodowana nowotworem spojówki, musiałam uśpić...

Attracta

Nasza kochana, malutka... odkąd dostała pigment to było wiadomo że zostanie. Była najciemniejsza w miocie i miałam przeczucia że coś dobrego z niej wyrośnie. Nie myliłam się, została młodzieżową championką i najlepszą długowłosa myszkom wystawy. Jednak przede wszystkim była kochana, uwielbiała siedzieć na kolanach i być miziana. Jej mama i jej siostrzyczki były dla niej całym światem...

Zawsze będę o Was pamiętać, nigdy nie zapomnę o tym jakie byłyście, co Wam zawdzięczam. A zawdzięczam wiele, cóż można zawdzięczać zwierzęciu? piękne chwile, patrzenie jak dorastają, wspólne zabawy, głaskanie a nawet zwykłe karmienie. To wszystko jest na wagę złota.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Biedne Mysie. [*]. Mam nadzieję że to ostatnie mysiek które musiałaś uśpić. Trzymaj się!